Recenzja filmu

Szczęścia chodzą parami (2022)
Bartosz Prokopowicz
Weronika Książkiewicz
Michał Żurawski

Weselisko

Polska komedia romantyczna "Szczęścia chodzą parami" wygląda jak polskie wiejskie wesele: jest kolorowa, jarmarczna, głośna i chaotyczna. Od czasu do czasu można się tu z czegoś pośmiać – czasem
Weselisko
Polska komedia romantyczna "Szczęścia chodzą parami" wygląda jak polskie wiejskie wesele: jest kolorowa, jarmarczna, głośna i chaotyczna. Od czasu do czasu można się tu z czegoś pośmiać – czasem intencjonalnie, a czasem przez przypadek. Są tu też takie żarty, które śmieszą jedynie twórców. Jak to na weselach bywa, mamy tu też dyskusje o aktualnych problemach i weselne anegdotki gości. Koniec końców o tym, czy będziemy się tu dobrze bawić, zdecyduje jednak towarzystwo. Czy Malwinę i Brunona da się polubić?

 

Nominalnie "Szczęścia chodzą parami" to opowieść o parze, którą połączył przypadek, a pech próbuje rozdzielić. Malwina (Weronika Książkiewicz) jest pewną siebie pasjonatką samochodów, która właśnie otrzymuje zadanie zaprojektowania Polskiego Auta Narodowego. Bruno (Michał Żurawski) to terapeuta par i jako że szewc bez butów chodzi, pomaga innym, ale sobie już nie potrafi. Nie, żeby jakoś szczególnie się starał. Ma bowiem wytłumaczenie, które powstrzymuje go przed poważnym zaangażowaniem się w jakikolwiek związek: otóż przynosi kobietom pecha. I faktycznie, wydaje się, że fatum istnieje. Po spotkaniu z nim kobiety zazwyczaj lądują w szpitalu. Nasz bohater nic z tym jednak nie robi. Dopiero Ona sprawi, że On się nie się podda i spróbuje zmierzyć się z pechem. Ich miłość będzie musiała przetrwać zawodowe wpadki i pożary domów.

Trzeba przyznać, że najlepsi w "Szczęściach chodzą parami" są właśnie bohaterowie. Dzięki porządnym biogramom łatwo zrozumiemy ich motywacje, ambicje i lęki. Problem w tym, że i tak najważniejsza jest tu droga do finału. A z tym jest już niestety gorzej. Jak na opowieść o pechu, który wprowadza chaos w życie dwojga bohaterów, "Szczęścia chodzą parami" mają zbyt flegmatyczny temperament. A przecież tu powinno buzować od energii! Owszem, same momenty, kiedy pech atakuje, są zabawne. Nie jest to może humor najwyższych lotów, ale mimo wszystko można się głośno zaśmiać. Tych scen jest jednak zdecydowanie za mało. 


Na przykładzie "Szczęścia chodzą parami" widać też wyraźnie, że lokowanie produktów w polskich filmach kinowych powinno zostać zakazane. Albo przynajmniej należałoby się postarać, by wpleść je w fabułę ze smakiem. Tymczasem reżyser Bartosz Prokopowicz wrzuca tu reklamy sponsorów jak zło konieczne. Taką scenę wyboru kanapy można by na przykład wyciąć z filmu i bez jakiegokolwiek dodatkowego montażu puścić jako reklamę przed głównym wydaniem "Wydarzeń".

Jako się rzekło, ostatecznie o tym, czy "Szczęścia chodzą parami" Wam się spodobają, zdecyduje Wasza sympatia do obsady. Książkiewicz, Żurawski, Królikowski, Czeczot i Pakulnis dobrze wywiązali się ze swojego zadania (które było banalnie proste). Wystarczy, że emanują urokiem przemiłych błaznów. Jeśli to kupicie, przetrwacie seans bez większych problemów. W innym przypadku pozostaje nadzieja na lepsze poprawiny.
1 10
Moja ocena:
4
Rocznik '76. Absolwent Uniwersytetu Warszawskiego na wydziale psychologii, gdzie ukończył specjalizację z zakresu psychoterapii. Z Filmweb.pl związany niemalże od narodzin portalu, początkowo jako... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones